25.04.2024
[kilka słów wstępu]
Nie bez powodu dzielę się tym tekstem właśnie dzisiaj. Na pewno nie bez jednego powodu, bo w sumie - jest ich wiele. Jutro jest zakończenie roku szkolnego i kończącej całe liceum klasy czwartej. Skłamałabym, mówiąc, że potrafiłabym napisać i udostępnić ten post jutro, bo po pierwsze - mocno załzawione oczy mogłyby to znacznie utrudnić, a po drugie - ostatnie, co chcę robić, to wkładać mojego laptopa do pudełka ryżu:)
Skłamałabym, mówiąc, że nie czuję w sobie w tym tygodniu takiej dziwnej niekomfortowej pustki - ona zachowuje się trochę jak pozostałości po szorstkiej metce w nowych dżinsach, która mimo tego, że jest obcięta, ciągle jakoś uwiera, podrażniając skórę. Ale Wiecie, tak już jest, że - na szczęście - w tych ulubionych dżinsach jakby się o niej zapomina, przeszkadza mniej - nadal jest ich częścią, ale staje się mniej istotna.
Tekst, który zamieściłam poniżej - tuż po tym nieco przydługim wstępie, ale tak już mam - to jeden z ostatnich, oprócz maturalnej rozprawki, które napisałam w liceum. Przez te cztery lata pisanie stało się dla mnie czymś tak niezwykłym, że - paradoksalnie - niemożliwym do opisania i czymś znacznie więcej, niż cokolwiek innego przez całe moje życie. Pomogło mi odnaleźć siebie, poznać siebie, przytulić siebie i świat wokół, rozwinąć się i dojrzeć mentalnie.
Jestem ogromnie wdzięczna za każdą osobę, która, nie tylko w jakikolwiek sposób, wprowadziła mnie do świata długopisu i kartki papieru. ale także pokazała mi jego wartość - za każdą osobę, która pomogła mi zobaczyć, że ja też mam w sobie, poprawka - jestem, ogromną wartością.
_________________________________
Czym właściwie jest dorosłość? Kiedy zaczyna się okres, w którym dorastamy, a kiedy kończy i możemy powiedzieć, że jesteśmy dorośli? Co to w ogóle znaczy „być dorosłym” i dlaczego to pytanie, dla niektórych z pewnością banalne, a innych - niezwykle złożone, jest tak istotne?
Rozumienie każdego zjawiska lub pojęcia, niezależnie od tego, czy jest to złożone zagadnienie czy po prostu pojedyncze słowo, sprowadza się tak naprawdę do subiektywnych obserwacji danej osoby, jej doświadczeń i związanych z nimi refleksji. Dla kogoś dorosłość może być zwyczajnie terminem określającym przekroczenie pewnego wieku, prawnie sytuującym go w odpowiednim miejscu i dającym możliwość do podejmowania własnych, niezależnych od względów innych decyzji. Inna osoba mogłaby to zakwestionować - bo czy każdy z nas jest dorosły w momencie, gdy skończy 18 lat? Czy każdy z nas w ogóle potrafi być dorosłym - jeśli nie, czy można go takim nazwać?
Przyszło mi do głowy, aby przytoczyć definicję z któregoś ze słowników, ale będę szczera - nie jest to zawsze pomocne, a czasem może wręcz przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Niektóre objaśnienia terminów, które możemy znaleźć w słownikach są albo zbyt wąskie i lapidarne, przez co siłą rzeczy nietrudno jest nie zrozumieć danego zagadnienia, albo obszerne, lecz nieskonkretyzowane. Zresztą taka postać rzeczy nie jest zaskakująca, chociażby zważając na fakt, że istnieje wiele czynników, które składają się na sposób percypowania świata poszczególnej osoby. Podobny problem pojawia się w momencie usystematyzowania jednej definicji „dorosłości”.
Absurd związany z wszelkimi próbami konkretnego zdefiniowania tego terminu wzmaga również fakt, że wiąże się z nią wiele paradoksów. O tym raczej się nie mówi, nie podchodzi się do „dorosłości” z tej strony - właśnie dlatego myślę, że warto zacząć. Odkładając prawne znaczenie tego słowa na bok, mogę stwierdzić, że zarówno w odniesieniu do kwestii psychologicznych, jak i filozoficznych, jest to niezwykle ciekawe zagadnienie, dające przestrzeń do szerokiej interpretacji.
„Osiemnaste urodziny - wejście w dorosłość!” A co jeżeli osoba, która właśnie kończy te osiemnaście lat, nigdy nie miała przestrzeni, by poczuć się dzieckiem? Co jeśli przez oddziaływanie różnych czynników zewnętrznych lub środowiskowych musiała dojrzeć wcześniej, dorosnąć wcześniej niż jej rówieśnicy? Co jeśli na długi czas przed tą osiemnastką musiała nauczyć się, albo przynajmniej spróbować, być „dorosłą” - osobą odpowiedzialną, zdyscyplinowaną, znającą swoją priorytety, stanowiącą wsparcie, będąc też siłą rzeczy po prostu zwykłym dzieciakiem. Wówczas to powszechnie głośno celebrowane „wejście w dorosłość” stanowi praktycznie jedynie wartość prawną. Oprócz tego jest jedynie cyferką na torcie, kartką w kalendarzu albo tematem do rozmów przy rodzinnym stole. Lub też nie. Takich osób i sytuacji jest wiele, aczkolwiek rzadko się o tym mówi. Szkoda, myślę, że to niezwykle ciekawe zagadnienie socjologiczne i psychologiczne.
Jak każdy ja także mam swoje, mniej lub bardziej powszechne, rozumienie „dorosłości” i chciałabym podzielić się nim w poniższych akapitach. Jak już wspomniałam, według mnie posługiwanie się terminem „dorosłości” w odniesieniu do wieku, jest słuszne jedynie w kontekście prawnym, ponieważ określa wówczas zbiór przywilejów, które jednostka nabywa w momencie ukończenia osiemnastu lat. Dorosłość to jednak o wiele więcej.
To nie tylko sposób, w jaki się zachowujemy, lecz także umiejętność obserwowania własnych myśli - filtrowania ich tak, aby zostawały z nami te, które pomogą nam kierować się tym, co słuszne dla nas i ludzi wokół, odrzucając wszystko, co nie nasze.
To umiejętność podejmowania decyzji, niezależnie od tego, czy później okażą się być słusznymi czy też nie - tak, by kształcić swoją subiektywną opinię i etos wartości.
To świadome kreowanie krytycznego spojrzenia na siebie i swoje działania, któremu nie brakuje empatii, miłości do siebie, współczucia i zrozumienia.
To myślenie samodzielnie - przebywanie ze sobą w ciszy, która oferuje najbardziej przejrzysty obraz myśli, a także najwięcej przestrzeni do doświadczania, poznawania własnych emocji. Wierzę, że tak to działa - im bardziej jesteśmy świadomi siebie i uważni na własne myśli, tym lepiej je zinterpretujemy, zrozumiemy, wykorzystamy.
To asertywność. To odmawianie tego, czego nie chcemy robić i zachowanie dyscypliny względem siebie w sytuacjach, w których chcemy coś zrobić, lecz wiemy, że nie jest lub nie będzie to dla nas korzystne.
To świadomość, że to nie czas ani jego upływ sprawiają, że się spieszymy, tylko my sami. I oczywiście fakt, że można to zmienić, żyć w swoim tempie - bo owszem, jesteśmy różni, ale każdy z nas, przynajmniej w obrębie naszej wiedzy, żyje pierwszy raz. Tak myślę.
To odwaga i gotowość do zmiany.
To odwaga i gotowość do kolejnej zmiany i jeszcze następnej.
To akceptacja tego, czego się nie rozumie i tego, że pewnych rzeczy może nigdy nie dało zrozumieć.
To przyjmowanie krytyki, oddzielając myśli irracjonalne, od racjonalnych.
To umiejętność przyznawania się do błędu przed sobą i innymi i konfrontacja z prawdami trudnymi, niewygodnymi, wstydliwymi.
To użycie akceptacji i uważności na siebie i innych w przekształcenie wstydu, żalu, złości czy smutku w siłę, spokój i radość z każdego dnia.
To podejmowanie decyzji, od których chcemy uciec i konfrontacja z tym, z czym najmniej chcemy obcować. To akceptacja świadomości odnośnie do sytuacji, myśli, zjawisk, wspomnień, której nie chcemy i nigdy nie chcieliśmy posiadać.
To odpowiedzialność.
To umiejętność przekładania własnych intencji i obustronnego komfortu w relacji z drugą osobą na sprawną komunikację z nią i stawianie swoich granic bez poczucia winy.
To współczucie do siebie teraz, siebie z przeszłości i przyszłości, niezależnie od okoliczności, ale też empatia i zrozumienie w stosunku do innych.
To nieuwarunkowany oczekiwaniami szacunek do innych.
To decydowanie o swoim organizmie w sposób, który zaspokaja własne potrzeby - nie wymagania innych, a także świadome odrzucanie dążenia do nieistniejącej perfekcji i nierealnego kanonu piękna, w którym społeczeństwo sytuuje ludzkie ciało.
To zaakceptowanie, że nikt nie jest i nie będzie idealnym, bo „idealne” nie istnieje, a kierowanie się tym kryterium wyznaczania własnej wartości albo szukanie walidacji u innych osób jest gubiące i niezwykle krzywdzące.
Według mnie, paradoksalnie, dorosłość to też świadome i regularne pielęgnowanie tego „małego dziecka” w sobie, dawanie sobie przestrzeni i pozwolenia na przeżywanie swoich emocji, nie oceniając ich, a po prostu akceptując, że są.
To również dawanie sobie bezgranicznego pozwolenia na poznawanie siebie, na popełnianie błędów, na porażki, upadki, ale też wzloty, szczęście i satysfakcję. To poznawanie siebie przez pryzmat doświadczeń z przeszłości, ale równocześnie odnajdywanie siebie w innej, dla niektórych początkowo trudniejszej, a innych - łatwiejszej do funkcjonowania rzeczywistości i dostosowywanie się do niej. Istotnym elementem „dorosłości” jest też zaufanie do siebie.
W ramach kilku słów podsumowania, myślę, że dorosłość to proces - współistniejący z naszymi codziennymi chwilami, obowiązkami, czynnościami. Dorosłość nie jest pojedynczym punktem na osi czasu. To cała, długa, lecz nieregularna, różniąca się w zależności od osoby i indywidualna jej część - bez ustalonego początku, ani końca.
Uważam, że nie da się jednoznacznie i niepodważalnie stwierdzić, że dana osoba jest w pełni dorosła. Można powiedzieć, że jest dojrzała na swój wiek albo zachowała się w sposób dorosły. Można powiedzieć, że służy jej „dorosłe” życie albo z drugiej strony - nie umie się w nim odnaleźć. Ale znowu, wtedy mówi się zwykle o pewnej niezależności, samodzielności społecznej lub politycznej, uwarunkowanej kwestiami prawnymi, a niekoniecznie o dojrzałości mentalnej bądź duchowej, która -według mnie - jest znacznie bardziej istotna. Dorosłość zaczyna się wtedy, gdy stajemy się świadomi - siebie, innych, świata. Zaczyna się wówczas, gdy próbujemy zaakceptować - nie zrozumieć - to, co niewygodne, bolesne, niezrozumiałe, lecz prawdziwe. To, czego wcześniej nie widzieliśmy i to, czego nigdy nie chcieliśmy zobaczyć.
Każdy z nas jest w procesie i każdy z nas jest na swój piękny, bo indywidualny i stworzony na drodze własnych doświadczeń, refleksji, wspomnień, sposób dorosły. Uważam, że dorastamy całe życie. W tym leży cała wyjątkowość tego procesu. Owszem, to długa, niełatwa do zrozumienia, trudna i często frustrująca podróż, ale jest także niezwykle spełniająca, satysfakcjonująca i oferująca wiele możliwości, wyborów i decyzji. Wierzę, że to właśnie te decyzje - malutkie, małe, duże i ogromne - tworzą codzienne, fundamentalne podłoże naszej „dorosłości”, a ono - spokojne, spełnione życie.
Comments